Poczuj się jak PRO przez jeden dzień. Podobne hasło promuje Velo Toruń, imprezę kolarską, której patronuje Michał Kwiatkowski. Nie wystartuję – do Torunia trochę daleko – ale chcę się poczuć jak PRO. Czyli ruszam z treningiem kolarskim.
Nigdy wcześniej nie miałem okazji trenować kolarstwa. Tylko kręciłem się na rowerze to tu, to tam. Czasem jechałem w ogonie na grupowych przejażdżkach i ledwie dojeżdżałem do domu. Raz wystartowałem w Tour de Pologne Amatorów. Uzyskany czas nie zachwyca. Jest nad czym pracować.
Wyczytałem w internecie, że trenowanie to dla amatora samo zło. Wykonywanie planów treningowych ogranicza wolność kolarza i pozbawia go przyjemności z jazdy. Bardzo ciekawe, jeśli pisze to ktoś kto dużą część życia trenował. Dla mnie brak kondycji jest największym ograniczeniem dla wolności na rowerze. Są trasy, które chciałbym przynajmniej raz w życiu przejechać ale wiem, że dziś nie jestem w stanie. Nawet jeśli pokonam je siłą woli, to niewiele będzie z tego przyjemności. Trening to szansa zrealizowania takich rowerowych marzeń.
Wróćmy do planów treningowych. W lutym, po powrocie z Calpe, Pan Trener z TWW rozpisał mi pierwszy tydzień ćwiczeń. Używamy to tego programu Training Peaks. Jest PRO. Widziałem, że Michał Gołaś też go używa – chwalił się na FB. Program bardzo podobny do Stravy i Endomondo ale ma dużo dodatkowych parametrów ważnych dla oceny treningu. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie wiem co znaczą (dla przykładu – IF, Grade, VAM i VAM W/kg). Mam tylko pewne domysły. W sumie to bez ich znajomości mogę wykonać trening.
Przy bardziej skomplikowanych ćwiczeniach muszę wyjeżdżać na trasę ze ściągą. Naklejam ją na ramę roweru. Wtedy się nie gubi (zdjęcie wyżej). Niektóre ćwiczenia są dość skomplikowane (zdjęcie niżej) – przynajmniej dla mnie. Trzeba jeździć w wyznaczonej strefie tętna, wyznaczonej strefie kadencji i przez określony czas. Dodatkowo nikogo nie rozjechać rowerem lub nie dać się rozjechać.
Początki są trudne. Czujesz się jak kierowca na kursie na prawko, który musi ogarnąć w jednej chwili kilka czynności w samochodzie. Dodatkowo trzeba znaleźć odcinek drogi na którym będziesz w stanie jechać przez określony czas z zachowaniem pozostałych parametrów. To się tylko wydaje takie łatwe – albo ja jestem ułomny. Pogoda zła, też jeździsz. Oczywiście jest trenażer ale na tej maszynie tortur ja wytrzymuję max 60-90 minut. Niektóre ćwiczenia są dłuższe.
Po kilku tygodniach “walki”, jestem zadowolony. Moja wolność na rowerze ucierpiała mało. Wyjeżdżam na znane mi trasy kilka razy w tygodniu i mam jakiś cel. Ćwiczenie do zrobienia. Nie kręcę się w kółko bezmyślnie. Trening urozmaicił mi jazdę.
Najważniejsza rzecz na koniec. Są postępy! Okoliczne podjazdy stały się trochę łatwiejsze do podjechania. Na ostatniej przejażdżce grupowej nie jechałem w ogonie. Trening kolarski ma sens!